Doprowadziłam dzięki Niepokalanej do zawarcia ślubu kościelnego

Jestem apostołką od siedmiu lat. Maryja prowadzi mnie przez życie. Wiele łask otrzymuję od Niej każdego dnia. Są to niezliczone łaski, za które nie wiem, czy zdołam się odwdzięczyć.

Z okazji rocznicy objawienia Cudownego Medalika opiszę jedną z nich. Od jakiegoś czasu zainteresowałam się pewną rodziną w naszym mieście. Kiedy nawiązałam z nimi kontakt zorientowałam się, że jest to młode małżeństwo bez ślubu kościelnego. Mieli trójkę dzieci, ale o ślubie nie było mowy. On często zaglądał do kieliszka, więc w domu była bieda. Ona nie przyznawała się do tego, lecz dzieci wszystko opowiedziały. Zaczęłam ich odwiedzać, w miarę możliwości pomagałam załatwić niektóre sprawy, przynosiłam jedzenie. Pewnego dnia przy rozmowie z dziećmi dałam im Medaliki. Dzieci chętnie przyjęły, ale powtarzały, że tatuś nie chce. Rozmawiałam z ich ojcem o jego pijaństwie, aż pewnego dnia zatrzymał mnie na ulicy, oczywiście „zawiany”, z pretensjami, że nie podarowałam mu Medalika i że ma do mnie wielki żal. Więc ja szczerze mu powiedziałam, że zrobiłam to celowo, gdyż znając go uważałam, że Medalik jest poświęcony i nie można pozwolić, aby gdzieś ze swoimi koleżkami urągał Matce Bożej, która obiecała wielkie łaski swoim czcicielom. Dałabym mu ten Medalik z wizerunkiem Maryi, gdybym miała pewność, że nie będzie pił. Prosił mnie, że spróbuje, a więc dałam i byłam bardzo zdziwiona, gdyż ucałował go ze czcią i założył na szyję. Modliłam się przez cały czas w jego intencji i widocznie moja modlitwa została wysłuchana. Coraz rzadziej pił, twierdził, że coś się z nim dzieje, jak nigdy jest chory po wypiciu, a ponadto coś go wypycha z restauracji. Zaczął pracować, nawet wyjechał za granicę do pracy. Obecnie sytuacja w jego rodzinie się poprawia. Dzieci są szczęśliwe, że ich tatuś nie przychodzi pijany do domu. Dzieci również się modliły, gdy przychodziłam, pokazywały, jak klęczą i proszą Maryję za swego tatusia.

Utwierdzona w swoich planach postanowiłam w maju doprowadzić ich do ślubu kościelnego. Jedno z dzieci miało przyjąć Pana Jezusa w I Komunii Świętej. Uważałam, że jest to ważna okazja, której nie mogę przegapić. Już w styczniu zaczęłam przygotowania. Uczę go katechizmu, przygotowuję do spowiedzi. Pomaga mi w tym ks. proboszcz z naszej parafii, angażuję też mojego męża, aż w końcu udaje się. Zapomniałam dodać, że mój podopieczny nie był u I Komunii Świętej, ale z pomocą Maryi wszystko się ułożyło pomyślnie.

W sobotę 7 maja razem z nami, tj. ze mną i z moim mężem przyjmuje I Komunię Świętą, a po Mszy św. zawierają związek małżeński, którego my oboje jesteśmy świadkami.

W drodze do domu przyznaje się, że coś dziwnego zaszło w jego sercu, jest mu tak lekko i dobrze. Powiedział: nie potrafię tego wam wyrazić, ale jestem szczęśliwy i wam wdzięczny. Na twarzach państwa młodych widzieliśmy łzy radości. Powiedziałam, że to Maryi macie być wdzięczni, bo to jest Jej zasługa, a dla was wielka łaska, za którą macie dziękować w każdym dniu swego życia. Dla mnie osobiście to była wielka radość, kiedy nazajutrz razem ze swoim dzieckiem przyjęli Pana Jezusa. Sama płakałam ze szczęścia.

Około trzech lat trwało przygotowanie, zanim udało się ten cel zrealizować - jest za co dziękować Maryi.

W: Świadectwa nadzwyczajnych łaski..., WITKM, Kraków 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz