Nawrócenie alkoholika

Od śmierci mojego męża mija siódmy rok. Mąż był dobrym fachowcem, ślusarzem hydraulikiem. Niestety, lubił alkohol. Za pracę ludzie płacili mu wódką. I tak coraz bardziej się pogrążał, aż się uzależnił od alkoholu. Próbowałam nakłonić go do leczenia, ale on nigdy nie chciał się przyznać, że jest alkoholikiem. Coraz bardziej upadał. Do kościoła nie chodził, u spowiedzi nie był kilkanaście lat. Bardzo nad tym ubolewałam i modliłam się, aby nie zginął gdzieś w wypadku, gdy wracał pijany do domu. Kiedyś wpadł pod motor, innym razem został tak pobity, że znalazł się w szpitalu.

Cudownego Medalika by nie przyjął, więc zaszyłam mu w kołnierzu ubrania, w którym często chodził. Bałam się, żeby nie umarł bez pojednania z Bogiem. Ostatnia choroba zaczęła się wylewem. Mąż był sześć tygodni w szpitalu. Bez wiedzy męża powiadomiłam naszego księdza proboszcza, aby go odwiedził w szpitalu. Ks. proboszcz udzielił mu sakramentów świętych. Cztery dni przed śmiercią otrzymał ostatnie namaszczenie. Zmarł 4 marca 1985 r., mając 43 lata.

Wierzę, że sześć tygodni pobytu w szpitalu było dla mojego męża czasem na przemyślenie i przeproszenie Pana Boga za przewinienia. To nawrócenie zawdzięczam Matce Najświętszej Cudownego Medalika.

apostołka maryjna

W: Świadectwa nadzwyczajnych łask..., WITKM, Kraków 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz