Niepokalana... uratowała mu życie

Z kultem Cudownego Medalika zetknęłam się po raz pierwszy w czasie Mszy św. w kościele Świętego Krzyża w Warszawie w roku 1985, lecz do Apostolatu Maryjnego zostałam włączona dopiero 8 marca 1990 r., także w tym samym kościele. Od tego czasu, niejako zobowiązana przez Niepokalaną, a sowicie zaopatrzona w medaliki przez księdza profesora Teofila Herrmanna CM - dyrektora krajowego Apostolatu Maryjnego, gdzie tylko mogłam, szerzyłam wieść o cudownym ich działaniu.

Dnia 30 września tegoż roku, jako szkolna katechetka, byłam ze starszą młodzieżą na autokarowej pielgrzymce na Jasną Górę w Częstochowie. W drodze powrotnej planowaliśmy wstąpić do Niepokalanowa, gdzie wszyscy uczestnicy wycieczki mieli uroczyście otrzymać Cudowne Medaliki i obrazki z Niepokalaną, tak jak to miało miejsce w czerwcu tegoż roku, w innej mojej grupie młodzieży pielgrzymkowej.

Niestety, kierowca autokaru nie znał trasy z Częstochowy do Niepokalanowa i plan dalszej pielgrzymki uległ zmianie. Mimo żalu do kierowcy, że utraciłam tak piękną okazję do obdarowania moich dziewczyn wizerunkiem Matki Najświętszej w Cudownym Medaliku, przy pożegnaniu ofiarowałam mu dwa Cudowne Medaliki i obrazki, które przyjął bardzo skwapliwie, obiecując, na przeproszenie nas, umieścić je w autokarze. Przyrzeczenia dotrzymał, o czym przekonałam się jadąc tym samym autokarem na inną pielgrzymkę.

Niepokalana sprawiła, że wieść o nadzwyczajnych łaskach płynących z Cudownego Medalika rozeszła się po mojej okolicy. Uczniowie przy porannej modlitwie na katechezach pozdrawiają Maryję modlitwą widniejącą na Medaliku. Proszą również o Medaliki dla swoich rodziców i rodzeństwa. Miłą niespodziankę sprawił mi jeden z uczniów, najczęściej źle się zachowujący na katechezie, który po kilkudniowym pobycie w szpitalu, wobec wielu innych uczniów, w czasie przerwy lekcyjnej na korytarzu szkolnym podziękował mi za otrzymany Cudowny Medalik, który jak twierdził, uratował mu życie. Jechał bowiem motorem bez kasku i na zakręcie drogi, chcąc wyprzedzić kolegę z klasy, jadącego samochodem osobowym, „nie wyrobił zakrętu” i uderzył w koło stojącego na poboczu traktora. Motor rozbił całkowicie, traktor poważnie uszkodził, a sam nieprzytomny wylądował na drodze, kilka metrów od miejsca wypadku. Ten sam kolega odwiózł go swoim autem do szpitala i przed odpowiednimi badaniami zdjął z jego szyi Cudowny Medalik.

Z relacji obu chłopców wynika, że i policja, i lekarze dziwili się, że z tego wypadku wyszedł tylko z pęknięciem kości lewej dłoni, mimo iż podejrzewano pęknięcie kości czaszki, szczęki i nogi. Medalik otrzymał w przeddzień wypadku, gdy jako pierwszy z klasy, przepraszając za swoje niewłaściwe zachowanie na katechezach, zgłosił chęć noszenia go. Niepokalana zatem, przyjmując jego skruchę, uratowała mu życie. Dzięki Ci, Matko Najświętsza, za Twoją macierzyńską opiekę nad moimi uczniami.

W: Świadectwa nadzwyczajnych łaski..., WITKM, Kraków 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz